Cześć Kołczerko!
Kolejny wywiad „z podwórka na ławkę” czyli porozmawiajmy o swojej drodze na ławkę trenerską. Druga osoba, która opowie nam historię to ktoś kto wywarł na mnie ogromne wrażenie – pierwsza znana mi Pani analityk piłkarska. Osoba od „czarnej” roboty, której cenne wskazówki często decydują o finalnym wyniku.
Zacznijmy standardowo, kim jest Marta Walczak, czym się zajmuję, jaką drogę przebyła, aby być w tym miejscu, w którym się aktualnie znajduje i jak wygląda jej codzienność?
M.W: Od prawie jedenastu lat jestem trenerem piłki nożnej z licencją UEFA B, od około czterech specjalizuję się w analizie gry. Skończyłam studia licencjackie na Uniwersytecie Warszawskim na kierunku Andragogika oraz studia magisterskie na kierunku Zarządzanie Potencjałem Społecznym. Od samego początku związana jestem
z drugoligowym klubem KU AZS Uniwersytet Warszawski, to tutaj narodził się pomysł by zostać trenerem analitykiem. Ponadto w lutym mijają dwa lata, odkąd zaczęłam pracę
w sztabie trener Niny Patalon, najpierw przy Reprezentacji do lat 17-stu, obecnie do lat 19-stu.
Każdy mój dzień jest tak samo, baaaardzo długi, ale różni się rodzajem wykonywanych zadań w zależności od okresu w sezonie. Czy jest to okres przygotowawczy w klubie, czy startowy, trzeba rozłożyć akcenty, na przykład skupić się na zespole, przygotować się tak by później w trakcie rozgrywek móc skupić się na odniesieniu go do przeciwnika. Do tego dochodzi praca na rzecz Reprezentacji. Grunt to dobra logistyka, planowanie, zarządzanie priorytetami, wykonywanie zadań i pewnego rodzaju elastyczność, dzięki której czasami mogę wcisnąć w plan pracy „coś na już”. Po południu przychodzi czas na treningi, to co w piłce nożnej najważniejsze, czyli praca na żywym organizmie.
Dlaczego zostałaś Kołczerką? Patrząc na kierunki, które studiowałaś na pierwszy rzut oka nie wskazują na zainteresowania piłkarskie?
M.W: Wszystko zaczęło się od tego, gdy na studiach
trafiłam do wspomnianego KU AZS UW, dosyć późno znalazłam sobie klub, ale piłka
nożna była obecna w moim życiu cały czas, przeplatając się z innymi zespołowymi
sportami. Choć rozpoczęłam treningi
w niewielkiej sekcji, to po jakimś czasie można już było mówić o pokaźnej
drużynie amatorskiej. Wrodzona waleczność nie dawała mi spokoju i robiłam
wszystko, żeby dowiedzieć się jak najwięcej, grać co raz lepiej, po prostu
rozwijać się. Pamiętam, że moja Trenerka, mówiła, że ciągle zadręczałam ją
pytaniami dotyczącymi wszelkich możliwych aspektów gry w piłkę. Czasami w życiu
bywa tak, że czujemy, że po prostu musimy coś zrobić i tak właśnie było z moim zapisaniem
się na kurs UEFA B organizowany przez Szkołę Trenerów PZPN, która swoją
siedzibę miała wówczas na Warszawskim AWF.
Po prostu wiedziałam, że tego chcę.
Skoro wiedziałaś, że tego chcesz to jakimi zasadami kierujesz się jako Kołczerka?
M.W: Generalnie jest taka jedna, bardzo prosta zasada, którą kieruję się w życiu nie tylko jako Kołczerka – „Jeśli czegoś bardzo chcesz, to możesz to osiągnąć, (tylko nie możesz się poddawać podczas niepowodzeń)”. Tą zasadę stosuję w swoim życiu i próbuję zaszczepiać również zawodniczkom, tłumacząc, że tylko wytrwałością i pracą nad sobą, można wejść na szczyt, osiągnąć ten wymarzony cel (warto go mieć), a jak wiadomo, droga na szczyt, zawsze wiedzie pod górę. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę przed wyruszeniem, mieć dobry plan podróży (plan na siebie), a potem konsekwentnie podążać obraną ścieżką. Warto być otwartym na różnego rodzaju wskazówki, ale uważać, gdy ktoś proponuje Ci drogę na skróty, bardzo często okazuje się, że są to ścieżki, które wybierając pozbawiamy się możliwości zdobycia cennych doświadczeń i tylko pozornie przybliżają nas do osiągnięcia celu.
Skąd u Ciebie w ogóle zainteresowanie analizą taktyczną? Jesteś pierwszą znaną mi kobietą, która się tym zajmuje.
M.W: To chyba trochę wrodzone cechy o tym
zadecydowały, moja upierdliwa dociekliwość, rozkładanie zagadnień na czynniki
pierwsze, tzw. „rozkminy”. Jeśli dołączyć do tego, że zawsze w moim życiu
obecna była elektronika, zainteresowanie fotografią, filmowanie, to nie zdziwi
nikogo, że zajęłam się nagrywaniem meczów naszej drużyny, właściwe to zawsze
męczyłam kogoś, żeby nagrał materiał, wówczas jeszcze byłam czynną zawodniczką.
Najpierw mecze nagrywane były dla Trenerki, Marii Wąsowskiej,
a moja zabawa ograniczała się do wycinania bramek dla koleżanek. W związku z
tym, że ciągle było mi mało, przestały mi wystarczać szkolenia, konferencje,
szukanie materiałów z zakresu analizy, potrzebowałam konkretnej wiedzy
praktycznej, która zaowocuje progresem, kontaktu z ludźmi, którzy się tym
zajmują, znalazłam studia podyplomowe na WSZiC we Wrocławiu na kierunku analiza
gry sportowej, gdzie zostałam zbombardowana ilością nowych rozwiązań i nowych
kierunków, a potem wszystko potoczyło się już bardzo szybko. Przede wszystkim
zrozumiałam, że znalazłam swoją działkę, w której zamierzam się specjalizować.
To czym dla Ciebie jest analiza taktyczna?
M.W: W dużym skrócie, jest to próba odczytania sposobu gry przeciwnika. Robię to po to, by potem w walce sportowej mój zespół był przygotowany na różne okoliczności, na to co wiemy o przeciwniku oraz na to czym może nas zaskoczyć. By mając wiedzę jakim arsenałem dysponuje mój zespół, móc odpowiedzieć na to co prezentuje przeciwnik. Analizuję by przekazać pierwszemu trenerowi takie informacje, aby mógł stworzyć na mecz plan A, plan B, czasami nawet C, by mógł swobodnie i szybko reagować w sytuacjach kryzysowych na boisku.
W jaki sposób analizujesz mecze? Na co zwracasz szczególną uwagę?
M.W: Również po krótce, analizuję po to by odnaleźć
sposób gry przeciwnika, jego taktykę, na to jak otwiera grę od bramki, jak
konstruuje w kolejnych fazach boiska, jak zachowuje się, gdy straci piłkę, gdy
ją odzyska, klasyka, można by tak wymieniać
i wymieniać. Zaczynam od szukania powtarzających się schematów, które utwierdzą
mnie w przekonaniu, że tak właśnie zagrają przeciwko mojemu zespołowi. Ważne
czy oglądam przeciwnika na żywo czy z materiału wideo (który może mieć różną
jakość nagrania, nie mam tu na myśli jakości obrazu, ale to jak duży obszar
boiska obejmuje operator kamery, najlepiej, żeby zawsze było widać wszystkich
zawodników, a nie tylko to co najbliższe piłce).
Ważne przeciwko jak grającemu zespołowi gra mój przeciwnik, jakie to będzie miało przełożenie na mecz z moim zespołem, czy zagrają tak samo. Następnie wchodzę w coraz to większe szczegóły, przyglądając się baczniej wyróżniającym się zawodniczkom, szukam słabych punktów, odnosząc się do stawki oglądanego meczu, warunków atmosferycznych. Ważne, żeby nie wymyślać, jeśli czegoś się nie widzi, nie dopowiadać sobie.
Następnie zaczyna się
rzeźbienie w materiale wideo, które fragmenty wyciąć, jak opracować scenariusz
analizy przygotowanej dla pierwszego Trenera, potem
w zależności od Trenera, z którym pracuję, wybór fragmentów dla zawodniczek
przez Trenera, bądź przeze mnie.
Od czego zaczęłabyś pracę „taktyczną” w nowej drużynie?
M.W: Jeśli chodzi Ci jedynie o pracę nad aspektem
taktycznym, zakładając, że pozostałe kwestie z którymi musi poradzić sobie
trener na początku, mamy już uporządkowane, to zaczęłabym od zapoznania zawodników
z modelem gry, tego jak chcę, aby realizowali zadania indywidualne, grupowe czy
zespołowe w danej fazie gry podczas meczu. Ważna kwestia by wiedzieć z jak
bardzo świadomymi taktycznie zawodnikami mamy do czynienia. Znajomość
fundamentów powinna wpłynąć na organizację zespołu
w poszczególnych fazach, zawodnicy muszą tworzyć jedność, a to jak szybko
zawodnicy przechodzą między poszczególnymi fazami jest kluczowe.
Gdzie dla Ciebie tkwi największy niewykorzystany potencjał w kobiecej piłce?
M.W: Moim zdaniem wciąż widzę na polskich boiskach
niewykorzystany potencjał
w rozumieniu gry, czyli ten aspekt taktyczny. Rozumienie gry, świadomość tego
gdzie zagrać piłkę i dlaczego, daje zawodnikom ogromną przewagę na boisku,
elastyczność
w dostosowywaniu się do taktyki obranej przez Trenera na dany mecz, pozwala
działać zespołowo, a gdy funkcjonuje gra zespołowa, indywidualnie kreować grę
nieszablonowym zagraniem. Ma również wpływ na szybkość działań z piłką, na
decyzje jakie podejmuje zawodnik na boisku, na decyzje jakie podejmują
zawodnicy w danej formacji, na to jak funkcjonują jako zgrany kolektyw. Moim
zdaniem nie chodzi o to, żeby wyznacznikiem dobrej gry zespołu była suma
przebiegniętych przez zawodników kilometrów podczas meczu, czy procent
posiadania piłki. To bardzo uproszczone stwierdzenie, ale „lepiej mądrze stać,
niż głupio biegać”, to dzięki rozumieniu gry zawodnicy np. Liverpoolu potrafią
tak „mądrze” biegać, gdy stracą piłkę, a odzyskanie jej zajmuje im zazwyczaj
kilka sekund
Drugi z kolei jest mental, a może nawet powinien być pierwszy. Gdy spotkają się dwie tak samo dobre taktycznie, technicznie i fizycznie drużyny, to wygra ta która lepiej poradzi sobie z aspektem mentalnym. Jestem również zdania, że drużyna lepiej przygotowana mentalnie może pokonać drużynę lepiej przygotowaną taktycznie. Uważam, że jeśli chodzi o zawodniczki, w tym aspekcie jest to ogromne pole do popisu dla Trenerek i Trenerów.
Wspominałaś o rozumieniu gry – czym jest dla Ciebie jest wspomniane zagadnienia i w jaki sposób możemy je poprawić?
M.W: Odpowiem tak jak to tłumaczę moim najmłodszym
zawodniczkom. W sporcie zespołowym, gdzie drużyna powinna funkcjonować jak
jeden organizm, bardzo ważne jest, aby wszystkie jej trybiki tak samo pojmowały
grę, tak samo rozumiały, dlaczego dany zawodnik decyduje się na wprowadzenie
piłki albo dlaczego wycofują ją do bramkarza itd. Dzięki temu mogły przewidywać
kolejne kroki, które wykona przeciwnik oraz te którymi odpowiemy my. Móc
antycypować na bazie obserwacji szybciej niż przeciwnik, szybciej podejmować
decyzje, przede wszystkim mieć swobodę tego jakie podejmuje się decyzje. To
wszystko powinno dziać się gdzieś w podświadomości zawodników, naturalnie, ale
najpierw musi być im to uświadomione, nie koniecznie za pomocą teoretycznych
wykładów, wręcz przeciwnie, najlepiej tworząc, nazwijmy to problemy do
rozwiązania, w bliskim im środowisku, czyli na boisku, poprzez gry zadaniowe.
Wzmacniając ich dobre decyzje na każdym treningu. Analizy wideo, odprawy
taktyczne są tylko dodatkiem, ważnym, bo pozwalającym dotrzeć np. do innego
typu zawodnika. Jednak jak powiedział Konfucjusz „Powiedz mi, a zapomnę, pokaż
mi,
a zapamiętam, pozwól mi zrobić, a zrozumiem” i tego staram się trzymać.
W takim razie technika czy taktyka? Bardzo często słyszymy „spory” co jest ważniejsze. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
M.W: Ani jedno, ani drugie nie może istnieć bez siebie. Super wyszkolonych technicznie zawodników zapraszam na freestyle, a taktyków do bycia analitykami, mówiąc na poważnie, technika daje narzędzia, dzięki którym zawodnicy mogą realizować zaplanowaną taktykę. Im więcej narzędzi posiada zawodnik, im lepszej jakości są te narzędzia tym bardziej skomplikowane zadania taktyczne może realizować, być bardziej elastycznym, kreatywnym, grać szybciej. Co więcej, po przekroczeniu pewnego etapu nauczania zawodnika techniki, ta, powinna być doskonalona wyłącznie w kontekście taktycznym.
Co Marta Walczak chciałaby wnieść do kobiecej piłki?
M.W: Choć w piłce kobiecej pracuję już ponad dziesięć lat to wiem, że wciąż jeszcze bardzo dużo muszę się nauczyć. Piłka nożna ciągle się rozwija, ewoluuje Wiem też, że sumiennie wykonując swoja pracę czy to w Reprezentacji czy klubie każdego dnia dokładam małą cegiełkę do rozwoju naszego środowiska.
Gdzie będzie M Walczak za 5 lat? Jaki masz cel, marzenie?
M.W: Mam nadzieję, że nadal będę pracować w piłce
nożnej. 5 lat to szmat czasu, nie wybiegam tak daleko w przyszłość, raczej
staram się działać na zasadzie małych kroków. Realizuję projekty
z sezonu na sezon, a najważniejszy jest dla mnie w tej chwili rozwój mojego
warsztatu, zdobywanie doświadczenia, tak aby móc stawiać sobie co raz
trudniejsze wyzwania. Marzeń jest kilka, ale nigdy nie wypowiadam ich na głos,
po prostu działam. Na pewno zależy mi na tym, aby kobiety trenerki były
szanowane w naszym środowisku, nie dla zasady, żeby o ten szacunek walczyły
dobrą pracą, zdobywały wiedzę i nie obawiały się stawiać odważnych kroków.
Ulubiona drużyna analityk piłkarskiej?
M.W: Brak, gdyby było pytanie o ulubionego trenera, to wtedy kilu by się znalazło. Czasy się zmieniły, składy drużyn zmieniają się co sezon, ciężko przywiązywać się do drużyn, nawet niewiele jest klubów, które budują przez lata drużynę opartą o jakąś wybraną filozofię. Mam sentyment do drużyn prowadzonych przez określonych trenerów. Manchester United Alexa Fergusona, Borussia Dortmund Jurgena Kloppa, Liverpool Beniteza i oczywiście Kloppa, Juventus pod wodzą M. Allegri, ostatnio jestem pod wrażeniem RB Lipsk za sterami, którego stoi J. Negelsmann.
Na sam koniec pytanie klucz – jaką książkę ostatnio przeczytałaś i dlaczego chciałabyś ją polecić Kołczerkom?
M.W: Właściwie zawsze pod ręką mam kilka książek,
które aktualnie czytam. Zazwyczaj jedna z nich jest z kategorii piłka nożna
bądź psychologia pozostałe to jakieś reportaże, biografie lub kryminały i
oczywiście aktualny numer czasopisma Asystent Trenera. Od razu zaznaczę, że nie
mam takiej jednej pozycji która odmieniła moje życie itp. Staram się
z każdej wyciągnąć coś dla siebie, nawet jeśli po przeczytaniu ponad 300 stron
ma to być jeden cytat. Są jednak takie, które naprawdę warto przeczytać, „11
pierścieni” – Phila Jacksona ukazująca warsztat trenerski najlepszego trenera
koszykarskiej NBA, coś
z analizy dla początkujących – „Jak oglądać piłkę nożną” – Ruud Gullit, pełna
anegdot i wskazówek od holenderskiego piłkarza, a gdy już jesteśmy przy
holendrach to również biografia Johana Cruyff’a – trenera, który na moje
myślenie o piłce nożna ma bardzo duży wpływ oraz biografia ulubionego Jurgena
Kloppa – „Robimy Hałas”. Bardzo wartościową pozycją jest wspomniana przez Magdę
Szaj w poprzednim wywiadzie „Współczesna Pedagogika” – prof. Tadeusza
Hucińskiego, ta pozycja może zmienić myślenie wielu trenerów, oby.
Dziękuje za rozmowę.