Mamy to! Długo wyczekiwany, bardzo wartościowy wywiad na zakończenie dnia z wielkim apetytem, by robić więcej i więcej! Zobaczcie a w zasadzie przeczytajcie same.
„Musimy mieć wytrwałość i ponad wszystko wiarę w siebie. Musimy być pewne, że mamy do czegoś talent.” – słowa wybitnej polki Marii Curie-Skłodowskiej chyba najlepiej obrazują nas w roli trenerek. Tak więc startujemy z kolejnym wywiadem – Kasia Barlewicz.
Na wstępie, jak radzisz sobie w tym trudnym czasie? Pracujesz z zawodnikami/czkami online? Jak monitorujesz ich postępy nie widząc ich na żywo?
K.B: Trudny czas mogę podzielić na kilka etapów. Pierwszy, który pokazuję Ci, że skrajne sytuacje mogą się zdarzyć zawsze. Drugi etap – obawy, strachu i egzystencjalnego pytania – co dalej? Może czas „piznąć” tym i pójść do korporacji. Trzeci – szukania rozwiązań i działania. Czwarty ostatni – rozwoju. Każda taka chwila powinna być dla nas cenną lekcją i właśnie z takie założenia wychodzę.
Co do pracy z podopiecznymi – na pewno nie było łatwo ze względu na obostrzenia, ale myślę, że ambicja osób z którymi pracuje pokazała, że zawsze można znaleźć rozwiązanie. Monitoring postępów jest taki sam – zegarki + bateria testów + rozmowa. Co ciekawsze mój pomysł na ten okres to zdecydowanie ciężka praca, która w kolejnych miesiącach może tylko pomóc. Na zbudowanie solidnej bazy nigdy nie ma czasu. Zawsze jest coś ważniejszego do zrobienia. Dlatego moi podopieczni nie próżnowali i dużo ciężej pracowali – z czego jestem bardzo dumna!
Pyt. Jak powinny wyglądać pierwsze trening po kwarantannie pod względem motorycznym? Zważywszy na to, że nie mieliśmy 100% gwarancji na to, że wszystkie zawodniczki realizowały indywidualny plan treningowy?
K.B: Tutaj trzeba sobie zadać kilka pytań, czy moja drużyna miała indywidualne plany, nad jakimi elementami pracowaliśmy i na czym mi teraz zależy – czy do czegoś się przygotowuje. Dopiero potem mogę zacząć planować pracę, którą ja zaczęłabym od testów, aby móc wyznaczyć punkt 0.
Kilka słów o sobie, kim jesteś, czym się aktualnie zajmujesz?
K.B: Aktualnie mój umysł pochłonięty jest przygotowaniem motorycznym. Pracuję przede wszystkim indywidualnie choć pojawiła się tęsknota za wpływem na drużynę dlatego niebawem szykują się zmiany.
Co do samego pytania kim jestem – jestem typowym przykładem kobiety wychowywanej w kulcie myśli „uważaj” czyli „chcę założyć firmę” – słyszę głosy „uważaj w Polsce nie da się prowadzić firmy”, „chcę być trenerem” – „Kasia, przecież nie będziesz miała za co żyć, to nie dla kobiet” i takich przykładów można wymieniać i wymieniać, ale będąc świadoma braków, które mam chcę myśleć w duchu „zrób”. Chcę, aby środowisko kobiet trenerek zrozumiało, że dla nas najważniejszy moment to mentalna zmiana z „uważaj” na „zrób”.
Dlaczego zostałaś specjalistką od przygotowania motorycznego, co Cię skłoniło żeby pójść w tym kierunku?
K.B: Bardziej kto. Grając jeszcze w Szczecinie podczas AMP, trener Buryta poprosił, żebym przeprowadziła rozgrzewkę, której notabene bacznie się przyglądał. Po meczu zapytał, dlaczego taka kolejność, dobór ćwiczeń itd. itd. Wykonał jeden telefon i kolejnego dnia o godzinie 16 byłam już na stażu w Pogoni Szczecin. Do dziś pamiętam przebieg rozmowy i emocje, które temu towarzyszyły. To był dla mnie ważny moment, przez który teraz jak tylko mogę to pomagam trenerom. Kiedyś do mnie wyciągnięto rękę, więc mam dług do spłacenia.
Dlaczego stricte motoryka – zawsze ciągnęło mnie w tym kierunku, ale w pewnym momencie pragmatyzm wziął górę. Chcąc pracować z najlepszymi, zdecydowałam pójść w stronę specjalizacji. Mam świadomość gdzie żyjemy i jak kobieta jest postrzegana w środowisku piłkarskim – męskim. Nie oznacza to, że nie kształcę się w kierunku piłkarskim. Motorycy często są demonizowani jako osoby, które chcą wszystko robić po swojemu, że ich część jest najważniejsza – dla mnie istotne jest to, aby rozumieć potrzeby i filozofię gry. To do niej należy dobierać wszystko inne. Mamy być wsparciem dla 1 trenera a nie przeszkodą.
Od kiedy jesteś Trenerką przygotowania motorycznego i jak wyglądała Twoja droga w zdobywaniu kompetencji?
K.B: Dość szybko zrezygnowałam z gry w piłkę – 2014 rok i od razu zaczęłam pracę jako trener. Zdecydowałam, że inwestuję w siebie i swój rozwój. Szkolenia, kursy, staże, książki i przede wszystkim środowisko do rozwoju pozwoliło mi wzrastać jako trener. Przez pryzmat tych kilku lat mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że moja wiedza odgrywa drugoplanową rolę. Kompetencje miękkie to klucz do sukcesu. To jakim jesteś człowiekiem. Czy potrafisz trafić do swoich podopiecznych czy nie. Jeśli tego nie masz to Twoja wiedza staje się bezużyteczna. Dlatego warto pamiętać w swojej pracy o tych elementach.
Co chciałabyś wnieść do kobiecej piłki?
K.B: Szczerze, dopiero niedawno wrócił mi zapał do zmian w kobiecej piłce. Kilka lat temu postawiłam już na niej gruby krzyżyk. Piłka kobieca potrafiła mnie zrazić jako zawodniczkę, a później jako trenera. Nie chciałam mieć z nią nic wspólnego i jak to w życiu bywa, przypadek zdecydował za mnie.
Normalność? To chyba dobre słowo. Trudno jest mi zaakceptować widok kobiet trenerek, które siedzą potulnie i nie chcą wyjść ze swojej „jaskini”. Kobiet, które nie walczą o swoją przyszłość trenerską. Uważam, że jest wśród nas wiele specjalistek tylko boimy się pokazać. Jeśli mamy coś zmienić to tylko razem, wspierając się, motywując a czasem po prostu słuchając drugiej osoby.
Przykład chociażby grupy kołczerek – jest nas ponad 200 i co z tego. Bardzo duża część nie jest z jakiegoś powodu aktywna, a to grupa, której głównym celem jest kontakt między nami. Kto może nas lepiej zrozumieć, jeśli nie inne trenerki. To nic nas nie kosztuje.
Druga kwestia materiały – przesiadujemy na fb/yt/in godzinami, mam przed swoimi oczami tryliardy, pierdyliardy ćwiczeń, artykułów itd. itd. a ciężko nam wrzucić coś na grupę. Ja do grobu nie zamierzam brać swojej wiedzy/materiałów, chce się nią dzielić i oddam wszystko, jeśli tylko tego ktoś potrzebuje.
Co oznacza według Ciebie „być dobrze przygotowany motorycznie”?
K.B: Każdy z nas chce mieć ładny, wygodny, szybki samochód, wiedząc, że czeka nas daleka podróż chcemy się do niej przygotować – tankujemy paliwo, dolewamy wszystkie płyny, sprawdzamy światła itd. itd. Wtedy mamy pewność, że z naszej strony jest wszystko ok, na to co wydarzy się po drodze nie mamy wpływu – tak samo jest ze sportowcami. Ich ciało musi być w 100% przygotowane do tego co ich czeka w trakcie meczu. Ma ono ułatwić im wykonywanie zadań i realizację celów. Dla mnie przygotowanie zawodnika ta metaforyczna podróż.
Piłka nożna zmienia się z dnia na dzień, czy uważasz, że przygotowanie motoryczne jest bazą wyjściową?
K.B: W moim odczuciu nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie co jest ważniejsze. Jeśli popatrzymy na piłkę nożną przez pryzmat oczekiwań to zawodnicy muszą być przygotowani w każdym elemencie. Teraz sztuką jest wszystko mądrze łączyć i pozwolić swoim podopiecznym rozwijać się na miarę ich możliwości. Dla mnie osobiście ważne jest to, aby nie skupiać się wyłącznie na tych 2%, które trafią do piłki zawodowej. W większości przypadków pracujemy z osobami, które mają pokochać sport, a dzięki temu być aktywne przez całe swoje życie. Budujmy relacje i cieszmy się procesem.
Oglądając mecze Reprezentacji Polski A szczególnie z topowymi zespołami, widać znaczne różnice w przygotowaniu motorycznym, zwłaszcza ostatnie 20 min. meczu brakuję sił naszym zawodniczkom. Jakie są tego przyczyny?
K.B: Myślę, że problem jest nieco bardziej złożony i nie tyczy się jedynie piłki kobiecej. Bardzo ogólnie mówiąc jak trenujesz tak grasz. Kolejny raz posłużę się motoryzacyjnym porównaniem – jeśli bierzesz udział w wyścigach maluchów i jesteś w nich najlepszy, decydujesz się na przejście do formuły 1 i nagle ścigasz się z autami wyścigowymi to przez ile czasu jesteś w stanie nawiązać z nimi rywalizację?
Będąc w Anglii na stażu i widząc, jak trenują zawodniczki w klubie championship!!! mam odczucie, że niestety my nawet nie gonimy Europy pod względem klubowym. Podam przykład: indywidualny plan treningowy zawodniczki wracającej po kontuzji – tam 82% RM przysiad = 100kg. Szczerze nie wyobrażam sobie w polskich realiach takiej jednostki. Treningi 2x dziennie, siłownia przed treningiem piłkarskim, monitoring obciążeń, regeneracja to są składowe sukcesu. Jak połączymy te wszystkie rzeczy to bardzo łatwo zobaczyć dlaczego jesteśmy w takim a nie innym miejscu.
Jesteś trenerką przygotowania motorycznego, wchodzisz do nowego zespołu, co robisz w pierwszej kolejności?
K.B: Zanim wejdę do drużyny staram się poznać osoby. Social media ułatwiają takie działania. Ważne, aby znać imiona osób od samego początku. To ułatwia komunikację. Kolejny krok to zebranie informacji o drużynie, celach, charakterystyce czy filozofii pracy pierwszego trenera. Następnie przeprowadzam testy, a potem to już współpraca ze sztabem i wsparcie ich działań.
Jak rozpatrujesz realizowanie aspektów motorycznych w grach? Czy wyizolowane formy są według Ciebie skuteczniejsze?
K.B: Moim zdaniem, na każdy element jest czas. Trzeba tylko wiedzieć, kiedy i jak go implikować do treningu.
Gdzie widzisz największe zaległości motoryczne wśród młodych zawodniczek?
K.B: Dyplomatycznie – braki są w każdym elemencie. Pytanie, które trzeba sobie zadać to, dlaczego te braki są?
Pracujesz w kadrach młodzieżowych, gdzie zajmujesz się wieloma zawodniczkami z różnych drużyn, każda ma inne predyspozycje i charakterystykę, każda z nich potrzebuję innego obciążenia treningowego. W jaki sposób powinno się je monitorować? Jak ustalasz im obciążenia?
K.B: Pamiętajmy, że jestem w kadrze U15, której głównym celem jest selekcja i praca nad świadomością. Konsultacje są dość, krótkie i mają dać odpowiedź czy dana zawodniczka ma predyspozycję do gry w kadrze czy nie. Dlatego bardziej skupiamy się na edukacji w zakresie monitoringu, czyli wskazaniu czym jest skala RPE i jak należy interpretować swoje odczucia.
Na jakim etapie szkolenia dzieci i młodzieży powinniśmy zacząć nauczać elementu lądowania, bo przecież skakać wszyscy umieją? Czy jest sens w ogóle to wdrażać, a jeśli tak to jakie są etapy i przykładowe ćwiczenia do wdrożenia w trening?
K.B: W przypadku kobiet jest to ważny element ze względu na tendencję do koślawienia kolan co w perspektywie czasu może skutkować urazami kolan. Warto jako trener znać podstawowe elementy motoryczne i nad nimi pracować z zawodniczkami. Coś czego ogromnie brakuje mi w treningu kobiet to trening siłowy. Nadal często słyszę mity odnośnie jego wpływu na zawodniczki, a pamiętajmy, że diabeł nie jest taki straszny jak go malują.
Tysiąc myśli na minutę, ambitna, pracowita, skąd bierzesz motywację do ciągłej pracy i własnego rozwoju?
K.B: Steve Jobs mówił, że patrząc wstecz, możemy dostrzec kropki (zdarzenia), które przywiodły nas do miejsca, w którym obecnie jesteśmy. Na podstawie tej analizy możemy potem przygotować kolejne kroki-kropki, żeby zaprojektować przyszłość. Mój umysł to właśnie taki zestaw kropek – coś przeczytam, zobaczę, usłyszę i kolejne kropki zaczynają się łączyć i tworzyć coś nowego. Co do samej motywacji, kiedyś przeczytałam, że są dwa typy ludzi, jedni to Ci, którzy są motywatorami, a drudzy po prostu potrzebują bodźca i motywacji. Jestem w tej pierwszej grupie. Zawsze znajdę sobie zadanie, cel, raczej się nie nudzę chociaż dostrzegam zagrożenia w tej materii. Tutaj pojawia się takie moje marzenie trenerskie – grupa trenerek, która naprawdę się wspiera – motywuje, dzieli doświadczeniami, a przede wszystkim bodźcuje do działania. Nie mam złudzeń w pewnym momencie każdej z nas tego brakuje, więc trzeba stworzyć takie miejsce, które nam w tym pomoże.
Skąd pomysł na stworzenie grupy „Kołczerki Piłki Nożnej”? Czy uważasz, że przyszedł w końcu moment, aby wyjść z cienia i razem pracować na przyszłość kobiecej piłki w Polsce?
K.B: W grudniu podczas konferencji motorycznej odbyło się „śniadanie liderek” podczas którego trenerka z USA opowiadała, jak to wygląda w Stanach. Dlaczego nie zrobić czegoś takiego w Polsce. Kiedyś trzeba zacząć działać. Ile z Was zna ten cytat: „Drużyna to coś więcej niż suma jednostek”? Uważam, że jesteśmy właśnie taką drużyną, która musi się w końcu zjednoczyć i pokazać siłę. Przestać marudzić/narzekać, a zacząć działać. Tutaj nie mam na myśli zdobywania Himalajów w trampkach tylko proste/małe kroki – lajkowanie swoich postów, udostępnianie treści, wspieranie dobrym słowem, chwalenie, a czasem konstruktywna krytyka. Najczęstszym problemem jest brak pewności siebie – dlatego czasem wystarczy dobre słowo, a możemy zmienić czyjeś życie.
Kto jest dla Ciebie autorytetem w dziedzinie motoryki w Polsce i na świecie i dlaczego te osoby?
K.B: Czy posiadam autorytety w dziedzinie motoryki – raczej nie. Bardziej wybieram sobie pewne cechy, umiejętności, wiedzę od ludzi i staram się je wdrożyć w swoje życie prywatne i zawodowe.
Obciążenia treningowe powinny być różne w zależności od wieku. Jak należy je dawkować? Jakie widzisz różnice w pracy z zawodnikami a zawodniczkami?
K.B: Co do obciążeń treningowych. Jeśli nie mamy możliwości inwestycji to wystarczy prosta skala RPE i notowanie odczuć zawodników po każdych zajęciach. Dzięki temu będziemy w stanie monitorować zmiany i w mądry sposób dobierać obciążenia.
Prowadzisz własną stronę na facebooku „ Movement Coach K Barlewicz” gdzie można znaleźć mnóstwo wartościowych treści, w jakim celu ją stworzyłaś, czy uważasz, że w jakimś sposób pomaga Ci się rozwijać?
K.B: Pomaga mi wyrazić siebie jako trenera. Dodatkowo pracuję nad swoją systematycznością i w głębi serca wierzę w przesłanie, że chociaż 1 osoba na tym skorzysta, nauczy się czegoś czy po prostu zostanie zainspirowana. Dużo łatwiej i efektywniej pracuje się jeśli zawodnicy Cię znają, wiedzą jakie masz wartości i najzwyczajniej w świecie lubią Cię, dlatego chce dać się poznać na tyle na ile pozwala mi mój charakter (funkcjonalny introwertyk). Dla mnie jest to bardzo ważne, ponieważ nie jestem typem osoby, która lubi być na świeczniku i właśnie takie działania pozwalają mi się przełamywać i wychodzić do ludzi – dawać się poznawać jako trener.
Co ostatnio przeczytałaś, jaką książkę poleciłabyś Kołczerkom i dlaczego?
K.B: Moje top 3 z ostatnich kilku miesięcy to: T Brian – „Nawyki warte miliony”, P Wilkowicz – „Nienasycony”, Y Harari – „Homo Deus”. Co do czytania mam taką teorię: czytając codziennie rano 30 minut i sumując ten czas nie ma możliwości, żeby nie stać się specjalistą w jakiejś dziedzinie. Ilość przeczytanych książek w końcu musi zaprocentować.
Zawsze można zostać specjalistą od copywritingu- tak półżartem półserio.
Jakie cechy u zawodników są dla Ciebie najcenniejsze? Które z nich charakteryzują zawodników na najwyższym poziomie?
K.B: Pracowitość! Dla mnie to jest numer 1. Jeśli talent nie zostanie poparty pracą to nic z tego nie będzie. Druga kwestia to ich przeszłość – trafili na swojej drodze na ludzi, którzy im pomogli, nie psując nic po drodze.
Byłaś uczestniczką szkoleń metodologii EXOS, możesz powiedzieć nam trochę o tym systemie, czy poleciłabyś je Kołczerkom zaczynającym pracę w tej dziedzinie?
K.B: EXOS to amerykańska szkoła przygotowania motorycznego. Czy poleciłabym na start – raczej nie. Po pierwsze jest to finansowo jedno z najdroższych szkoleń dostępnych w Polsce, a po drugie warto wziąć w nim udział mając już bazę wiedzy.
Jeśli miałabym polecić jakieś szkolenia to na pewno chłopaków z betterway czy peakper4mance.
Ale! Coś czego mi brakuje to rozmowy, chcemy jeździć na szkolenia, podpatrywać innych, a nie chcemy rozmawiać. Pierwszy raz kilka tygodni temu zadzwoniła do mnie trenerka i zadała pytania, które jej się nasunęły. Nic to nie kosztowało, a rozwiało kilka wątpliwości. Nie bójmy się pytać i rozmawiać.
Pracujesz z zawodniczkami, ale też zawodnikami, czy widzisz różnicę w pracy między tymi dwiema kategoriami? Dlaczego?
K.B: Różnicę dostrzegam w charakterach i samej pracy. Kobiety jak wierzą w swoją pracę to angażują się na 100%. Każde ćwiczenie, każde powtórzenie jest wykonywane maksymalnie dobrze. Z mężczyznami jest różnie. Na pewno nie są tak bardzo zaangażowani jak kobiety. Trening z kobietą to ćwiczenie + rozmowa, z mężczyzną to ćwiczenie = cisza, przerwa = rozmowa.
Gdzie nauczyłaś się języka specjalistycznego?
K.B: Język angielskiego myślę, że dla wielu Polaków to taka żaba, której nikt nie chce dotknąć. Niestety bez języka jest ciężko i trzeba się po prostu przemóc. System edukacji w Polsce tego nie ułatwia, ale jeśli nam na czymś zależy, trzeba po prostu to zrobić i tyle. Moja edukacja to swego czasu native speaker. Teraz to podcasty i słuchanie różnych innych rzeczy jak choćby angielskie radia czy mecze piłkarskie. Warto też czytać w języku angielskim.
Gdzie widzisz siebie za 5 lat? Czy masz marzenia? Cele- czym dla Ciebie są i czy je wyznaczasz?
K.B: Aktualnie mam etap zmian i reorganizacji swoich planów. Skrupulatnie do tej pory realizowałam swoje cele, ale w tym przypadku wirus uświadomił mnie, że trzeba też kilka rzeczy zmienić. Teraz jest na to czas.
Na pewno chciałabym spróbować swoich sił zagranicą. Przełamać barierę. Tutaj też mam na to plan.
Moje plany generalnie są aktualizowane co kilka miesięcy – biorę pod uwagę swój rozwój jako człowieka i zmiany, które we mnie zachodzą, to bardzo istotne kwestie w procesie planowania.
Z jakich źródeł głównie czerpiesz wiedzę/ inspirację. Czy są to materiały/ludzie z Polski czy z zagranicy?
K.B: W większości czerpię z zagranicy. Jak już kropki się połączą to warto zaufać swojej intuicji i działać po swojemu, nie bać się analizować i zmieniać rzeczy, które powszechnie są uważane za „tak musi być”.
Na koniec dodając coś od siebie to takie key points, które chciałabym, żeby po tym wywiadzie zostały w naszych głowach:
1. Wszystko zależy od Ciebie i Twojego podejścia.
2. Jeśli my kobiety sobie nie pomożemy to już nie wiem kto.
3. Nie planuję zabierać swojej wiedzy do grobu – jeśli coś potrzebujesz – napisz.
4. Przestańmy być stereotypowymi Polaczkami-Cebulaczkami. Otwórzmy się na innych. Networking to dla nas skarb.
5. #MY, #DziałajMY, #ZróbMY
Dziękuję za rozmowę.